poniedziałek, 27 lipca 2015

Rozdział 1 *Summer*

                          Rok późnej
              EMMA POV
     -Emma wstawaj! - Dobiegł do mnie głos mojej własnej podświadomości.
Tak, ludzie myślą że jestem chora psychicznie. Od kiedy chorobą psychiczną jest posiadanie 'przyjaciela' jeśli można to tak nazwać. Nazwałam - a właściwie tak już się nazywał - Riker. Z tego co mi opowiadał jest brunetem o zielonych oczach. Mieszkał w Anglii, na ulicy Watafout, w willi. Zginął 14 marca w wieku 23 lat. Został zamordowany.
Kilka dni przed zabójstwem mnie i moich rodziców rodzina Stemple przyszła do nas w odwiedziny. - zaczął Riker - Był wtedy 20 wiek dokładniej 1998. A więc była Stephanie Stemple, koleżanka mojej mamy, znały się z dzieciństwa, była o 5 lat młodsza. Stuard Stemple był mężem Steph i biznesmenem i ich córka Juliet która miała 3 lata. Zapytali się czy mogliby odkupić nasze mieszkanie. Moi rodzice się nie zgadzali. Stemple próbował przekonać ich różnymi cenami. - słuchałam go uważnie bo nigdy mi o tym nie opowiadał dokładnie - Moi rodzice i tak się nie zgodzili. Po kilku dnia Stemple'owie zamordowali najpierw moją mamę na naszych oczach a potem zmusili tatę do zapisania spadku domu na ich rodzinę i potem nas obojga zamordowali.
Wstałam i ogarnęłam się. Wzięłam prysznic i stanęłam nago przed lustrem.
- Gdybym był żywy dawno bym się do Ciebie dobrał.
- Riker! Ty zboczeńcu! - krzyknęłam i okryłam się ręcznikiem. Poszłam do mojej garderoby i wyciągnęłam ubrania. Przebrałam się i wysuszyłam włosy. Zrobiłam delikatny make-up i zeszłam na dół. Riker był ze mną odkąd moja mama umarła. Z moją przyjaciółką, jedyną osobą której mogłam zaufać. Jako iż były wakacje, to nie musiałam iść do szkoły. Weszłam do kuchni i zrobiłam sobie tosty. Tata pewnie siedział w sypialni i topił swoje smutki w alkoholu, a Calum gra na gitarze. Zamyślałam się i prawie spaliłam tosty. Zjadłam je i nagle odezwał się Riker.
- Calum nie gra na gitarze - zapomniałam wspomnieć że on wie co się gdzie dzieje bo jest pieprzonym wróżbitą maciejem - on płacze.
Przez moje ciało przeszły nieprzyjemne ciarki. Dojadłam szybko tosty i dałam talerz do zmywarki. Pobiegłam na górę i stanęłam przed drzwiami Mojego Brata. Rzadko się zdarzało aby płakał. Zapukałam, otworzyłam drzwi  i rozejrzałam się. W pokoju panował istny haos; bielizna leżała wszędzie, tak samo pudełka po pizzy i alkohol. To dziwne, bo Calum był 'perfekcyjną panią domu' jak to mówił Rik.  Drzwi z balkonu były otwarte. Powoli podeszłam do nich i weszłam na balkon. Calum płakał oparty o barierkę. Podeszłam do niego i przytuliłam. Spojrzał na mnie czerwonymi oczami. Miał sińce, co znaczyło że nie przespał nocy.
- Co... Co się stało? - zapytałam
- Rzuciła go dziewczyna
- Riker nie Ciebie pytałam! - krzyknęłam i musiałam zrobić się czerwona bo Calum się uśmiechnął choć na chwilę.
- Nie krzycz, chciał Ci tylko powiedzieć.- On taki jest. Perfekcyjna pani domu która nie potrafi się gniewać.
- Ta cała Stephanie nie jest warta twoich łez. Znajdziesz sobie nową lepszą dziewczynę.
- Bo... Emmaaaaa.... - zawsze kiedy przeciągał wyrazy miał do powiedzenia coś ważnego i nie potrafił tego sformuować - boo.... Wyjeżdżamy...
- Co? Jak? Gdzie? Kiedy? Z kim?
-Spokojnie, wyjeżdżamy do Australii, ja i ty.
- Kiedy?
- No boo... Wyjeżdżamy jutro. Zamieszkamy u moich kolegów.
- U kogo?
- Pamiętasz tego Michaela co zmieniał kolor włosów jak bieliznę?
- Yhym.
- Idź się pakować, na strychu są walizki i kartony.
Odeszłam. Jednego dnia zostawiam wszystko, pokój w którym się wychowałam, szkołę, przyjaciół. Ahh zapomniałam że ja ich nie mam. Wszyscy się mnie boją. To wszystko przez Rika.
- Ej to nie moja wina!
- Nie wogóle.
Z jednej strony go nienawidziłam, ale z drugiej jest jedyną osobą której na mnie zależy poza Calumem. Poszłam na strych i wzięłam walizki i kartony. Zaczęłam pakować ubrania. Przecierz wyjeżdżamy na drugi pieprzony kraniec świata! Co sobie pomyśli ojciec? On wogóle wie? Opróżniłam moją szafę i wzięłam się za rzeczy. Nagle natknęłam się na zdjęcie na którym była moja mama. Była taka piękna. Skończyłam się pakować. Zostawiłam sobię tylko ubrania na jutro. Nagle do pokoju wparował Calum. Przewiesił mnie przez ramię zbiegł na dół.
- Calum! Puść mnie - waliłam pięściami w jego plecy.
- On chce iść z tobą na miasto
- Riker!
- Spokojnie idziemy na miasto.
Wrzucił mnie do samochodu i puścił radio.
- Gdzie jedziemy na obiad?
- Do Maca - oparłam ręce na piersi udając urażoną.
- Oj no nie denerwuj się..
Dojechaliśmy na miejsce. Ja zamówiłam BigMaca tak jak Calum zjedliśmy i pojechaliśmy do centrum handlowego
- Chodźmy na zakupy, kupisz sobie coś...
- Dobra już nie jestem na Ciebie zła - odparłam z uśmieszkiem.
Chodziliśmy z 4 godziny i wróciliśmy do domu.
- Co chcesz na kolację? - krzyknął Calum z kuchni
- Jajecznicę!
Po 10 minutach kolacja była na stole. Zjedliśmy w ciszy na moją korzyść. Poszłam spać bo byłam padnięta po dzisiejszym dniu. Już po chwili odpłynęłam w objęcia Morfeusza.

***************************
Heej :D. Mamy nowy rozdział, co myślicie? Czytasz- komentujesz Ciaoo :*

2 komentarze: